Pietrelcina, 19 maja 1914 rok.
Niech Jezus i Maryja będą zawsze w Twoim sercu i uczynią z Ciebie świętą.
Poprzez powtarzające się uderzenia zbawiennego dłuta i przez dokładne oczyszczenie, Boski Artysta chce przygotować kamienie, które powinny znaleźć się w strukturze wiecznej budowli. Tak mówi w hymnie nieszporów na dzień poświęcenia kościoła nasza najczulsza matka, święty Kościół katolicki, i tak jest w rzeczywistości.
Każda dusza, przeznaczona do chwały niebieskiej, może istotnie uważać się za kamień przeznaczony do wzniesienia wiecznej budowli. Murarz, który chce zbudować dom, musi przede wszystkim oczyścić kamienie, mające stanowić konstrukcję, a czyni to poprzez uderzenia młotka i dłuta. W taki sam sposób zachowuje się Ojciec Niebieski z wybranymi duszami, które od początku wieczności przez Jego niezmierzoną Mądrość i Opatrzność były przeznaczone do kompozycji wiecznej budowli. Tak więc i dusza przeznaczona do królowania z Jezusem Chrystusem musi zostać oczyszczona przez uderzenia młotka i dłuta, jakimi posługuje się Boski Artysta, aby przygotować kamienie, czyli dusze wybrane. Czym one są? Te uderzenia dłuta to ciemności, niepokoje, pokusy, strapienia ducha, lęki duchowe zabarwione smutkiem, a także cierpieniem fizycznym. Dziękuj więc niezmierzonemu miłosierdziu Przedwiecznego, który w ten sposób traktuje Twoją duszę, ponieważ jest ona przeznaczona do zbawienia. Dlaczego nie cieszyć się z tych pełnych miłości cech najlepszego z ojców? Otwórz serce temu Niebieskiemu Lekarzowi dusz i rzuć się z pełną ufnością w Jego najświętsze ramiona. On traktuje Cię jako wybraną do podążania za Jezusem po stromej ścieżce Kalwarii. I ja z radością oraz wzruszeniem odczuwam to łaskawe traktowanie Ciebie przez Boga. Bądź pewna, że wszystko, co dzieje się w Twojej duszy, jest zrządzeniem Pańskim i dlatego nie obawiaj się spotkania ze złem, które jest – krótko mówiąc – obrazą Boga.
Jeśli ten czuły Oblubieniec ukrywa się przed Twoją duszą, to nie dlatego, że chce Cię ukarać za niewierności, jak Ci się wydaje, ale dlatego, że chce coraz bardziej poddawać próbie Twoją wierność i wytrwałość, a jednocześnie oczyszczać Cię z niektórych czułostek, których Twoje oczy nie zauważają. Mówię o tych uczuciach i winach, od których nawet sprawiedliwy nie jest wolny, ponieważ jest napisane na świętych stronach, że „sprawiedliwy upada siedem razy”.
Uwierz mi, gdybym nie widział Cię tak poruszoną, byłbym mniej zadowolony, ponieważ widziałbym, że Pan ofiarowuje Tobie mniej drogocennych kamieni. Bądź pewna tego, co piszę i oddalaj wątpliwości, które są temu przeciwne, ponieważ to one są rzeczywistymi pokusami. I czyń to w imię Jezusa. W Jego imieniu potwierdzam, że w tych wszystkich walkach duchowych nie obrażasz Boga, nie grzeszysz, a one przynoszą wielki pożytek Twojej duszy.
(…) Pragnienie dostrzegania we wszystkim tylko Stwórcy, które odczuwasz, przykrość, jakiej doznajesz w bliskości ze stworzeniami, jest specjalną łaską Bożej miłości, która nie wszystkim biednym podróżnym jest dana. Umiej więc z niej korzystać i dziękuj za nią Bogu. Nie dawaj posłuchu Twojej niespokojnej wyobraźni, kuszonej i wystawianej na próbę przez naszego wroga. On chciałby, abyś uwierzyła, że życie nasze jest pozbawione dobra. Na tym polega ta wyszukana i oczywista machinacja demona. Łaska Jezusa, moja droga, czyni Ciebie aż za bardzo czułą na dobro. Chciałabyś prawie zmierzyć, zrozumieć, odczuć i dotknąć tę miłość, jaką żywisz do Boga. Ale bądź pewna, moja siostro, że im bardziej jakaś dusza kocha Boga, tym mniej Go czuje.
Sytuacja ta wydaje się zbyt dziwna i niemożliwa, jeśli chodzi o miłość daną stworzeniom tego marnego świata. Sprawa ma się jednak inaczej, jeśli chodzi o miłość duszy do Oblubieńca. Nie potrafię dobrze wyrazić tej prawdy, ale bądź pewna, że właśnie tak to wygląda. Bóg jest niezrozumiały, niedostępny. Im bardziej jakaś dusza zanurza się w miłości Najwyższego Dobra, tym jej uczucie miłości do Tego, który przekracza jej wiedzę, zmniejsza się do tego stopnia, że wydaje się tej biednej duszy, że Go wcale nie kocha.
Rzeczywiście, podczas niektórych spotkań wydaje się jej, że sprawy mają się właśnie tak, ale fakty potem dowodzą, że było właściwie odwrotnie, niż się myślało. Te nieustanne lęki, że straci swego Boga; ta dziwna przezorność, dzięki której uważa, gdzie stawia nogę, aby się nie potknąć; ta odwaga, z jaką stawia czoła atakom nieprzyjaciela; zgoda z wolą Bożą podczas wszelkich przeciwności życiowych; gorące pragnienie ustanowienia królestwa Bożego w sobie i w drugich, są najlepszym dowodem miłości tej duszy do Najwyższego Dobra.
Nie, Twoja miłość nie jest martwa, nie jest bezpłodna. Powiedz raczej, że kochasz Niebieskiego Oblubieńca, ale pragniesz również, aby ta miłość nieustannie wzrastała.
Ach, jak bardzo daleka jesteś od tego, w co każą Ci wierzyć Twoje uczucia! Kochasz tego delikatnego Oblubieńca, ale wydaje Ci się to za mało, gdyż chciałabyś kochać miłością doskonałą, pełną. Ale nam, biednym i nieszczęsnym śmiertelnikom, miłość ta, bynajmniej w swej całkowitej pełni, nie jest dana – chyba że w przyszłym życiu. Ach, biedny stanie naszej ludzkiej natury! Oby Niebieski Oblubieniec rozerwał wreszcie tę delikatną zasłonę oddzielającą nas od Niego i udzielił wreszcie tej pełnej miłości, gdyż w przeciwnym razie nasze życie nie jest życiem. Nasza choroba jest nieuleczalna i nasz pobyt tu, na dole jest ciężką i długotrwałą agonią.
W czasach, w których jesteśmy nieustannie otoczeni przez ludzi mających w sercu nienawiść do Boga i przekleństwo na wargach, pewnym sposobem, aby pozostać poza otaczającą nas śmiertelną zarazą, jest umacnianie się pokarmem eucharystycznym. Tak więc ten, kto żyje długie miesiące bez karmienia się nieskalanym Ciałem Baranka Bożego, nie będzie w stanie pozostać wolnym od grzechu oraz postąpić na drodze doskonałości. Nie wiem, co inni o tym myślą. Uważam, że biorąc pod uwagę obecne warunki, w jakich żyjemy, iluzją jest przekonanie, że może postąpić w doskonałości ktoś, kto ogranicza się do przyjmowania Komunii raz lub dwa razy w roku.
Pan pozwala mi pamiętać o tych osobach i o tych sprawach, o których On sam chce, abym pamiętał. W rzeczywistości wiele razy miłosierny Pan przedstawia mi osoby, których nigdy nie znałem i o jakich nigdy nie słyszałem, i to w jednym celu: abym Mu je przedstawił i wstawiał się za nimi. I w tych przypadkach nie zdarzyło się jeszcze, aby nie wysłuchał moich marnych i słabych modlitw.
Od wielu dni moja dusza czuje się jakby była ściśnięta żelazną obrożą. Proś więc najlepszego Boga, aby dał mi siłę do przynoszącego zasługę przyjęcia tej Jego woli. Jeżeli do modlitw dołączyłabyś trzy nowenny do Najświętszej Dziewicy Różańcowej z Pompei i przyjmowała w tym czasie Komunię Świętą w intencji otrzymania przeze mnie pewnej łaski, jakiej oczekuję od dobroci Pana, pozostałbym Ci nieskończenie wdzięczny. Ale jeśli byłoby to dla Ciebie zbyt dużym obciążeniem, to poczuj się od tego wolna.
Jestem zmuszony zakończyć ten list z powodów, które dobrze znasz.
Niech Bóg błogosławi Ciebie oraz Twoją siostrę i przyniesie Ci ulgę w udrękach. Niech zwróci na Was swe miłosierne spojrzenie i pocieszy swoją miłością.
Brat Pio, kapucyn