Każdy człowiek świadomy jest kruchości swego zdrowia i przemijania sił witalnych. Jednocześnie od wieków ludzie na różne sposoby próbują uchronić się przed słabością, niezaradnością, starością i śmiercią.
Jak ważne są to sprawy, świadczy fakt niezwykłego rozwoju, zwłaszcza w ostatnich latach, różnego rodzaju szkół leczenia i ośrodków oferujących „uzdrawiającą siłę”, „tajemnicze operacje”, „recepty na zdrowie” lub „kontakt z uzdrowicielem”.
Coraz częściej kwestionuje się dzisiaj medycynę tradycyjną.
Przeraża ona swoją bezwzględnością i radykalnymi metodami chirurgicznymi.
Wielu zgadza się współcześnie z opinią Woltera:
„Lekarze podają leki, o których wiedzą niewiele, aby leczyć choroby, o których wiedzą jeszcze mniej, ludziom, o których nie wiedzą nic”.
Aktualnie znajduje się na rynku około 50 000 rodzajów leków, lecz tylko dla jednej trzeciej znanych obecnie chorób są odpowiednie, by oddziaływać na związane z nimi podstawowe dolegliwości. Przy większości schorzeń lekarze ciągle muszą sobie radzić bez nich. Sami lekarze przestają też wierzyć we własne umiejętności i wiedzę.
Prof. Julius Hackethal, słynny chirurg, stał się zwolennikiem bioenergoterapii i radzi swym pacjentom: „Gdy zobaczy pan lekarza — specjalistę, proszę możliwie jak najszybciej uciekać”.
Paul Uccusic, autor książki pt. Naturheiler (Bioterapeuta), radzi swym czytelnikom: „Kto pragnie wyzdrowieć, nie może polegać na lekarzu”.
Już tylko 27,4% niemieckich lekarzy ogranicza się do terapii uznawanych przez naukę. Ponad 1500 spośród nich praktykuje akupunkturę, ponad 1000 jest zwolennikami homeopatii. Wielu doradza jogę, zen lub medytację transcendentalną.Niektórzy sprawdzają swoją diagnozę za pomocą irydologii, a w niejasnych przypadkach radzą się wahadełka... TRAGEDIA!!!!
Podobnie jest w innych krajach Europy.
W Wielkiej Brytanii w publicznie finansowanej służbie zdrowia pracuje 1600 „energoterapeutów”. W ostatnich latach pojawiło się wiele nowych metod leczniczych ukrywających się pod nazwami: medycyna alternatywna, medycyna niekonwencjonalna, medycyna komplementarna, holistyczna czy też medycyna naturalna.
Sposoby terapii w „takiej” medycynie odbiegają od tradycyjnych wyobrażeń o leczeniu i choć nie posiadają pełnego racjonalnego uzasadnienia, cieszą się często dużą skutecznością i zyskują przez to coraz większą aprobatę społeczną.
Nie wszystkie jednak nowe metody lecznicze rzeczywiście są naturalne. Niektóre z nich trzeba zakwalifikować do form wróżbiarstwa, astrologii, magii lub czegoś pośredniego między okultyzmem a ezoteryzmem.
Wiele bezpośrednio odwołuje się do filozoficznych i religijnych tradycji Wschodu, czerpiąc z nich koncepcję człowieka, świata, ludzkiego zdrowia.
Odwołują się do leczniczych praktyk medytacyjnych Wschodu lub oferują wizję świata i człowieka zapożyczoną z hinduizmu lub buddyzmu. Podstawowym pojęciem, wokół którego buduje się nowe koncepcje leczenia, jest „energia życia”, „źródło zdrowia”, „bioenergia”. Dla wielu bioenergoterapeutów energia jest nowym imieniem Boga.
Znany parapsycholog i dziennikarz amerykański, John Keel, twierdzi: „Standardowa definicja Boga, «Bóg jest światłością», jest tylko prostym sposobem powiedzenia, że Bóg jest energią, energią elektromagnetyczną. On nie jest On, tylko Ono, pole energii, które przenika cały wszechświat”.
Według polskich terapeutów (I Sympozjum Stowarzyszenia Radiestetów w Warszawie, wrzesień 1981), bioenergia ma następujące cechy: posiada własną inteligencję przewyższającą inteligencję człowieka; posiada psychiczne i genetyczne cechy charakteru człowieka, z którego pochodzi; przechodzi przez wszystkie przeszkody, jak mury, ekrany, specjalne kabiny itp.; odległość nie odgrywa dla niej żadnej roli; jej cechą charakterystyczną jest ingerencja wszechobecnego „systemu wartości” i sił metafizycznych wszechświata. Terapeuci nowej generacji nie kryją, że w swych poszukiwaniach kierują się ku zapomnianym, zamierzchłym tradycjom filozoficzno-religijnym.
W przeszłości, w historii ludzkości próbują odnaleźć uzasadnienie dla swych praktyk. Motyw ich poszukiwań określają słowa: „Prawda jest córką czasu, to znaczy pilnego badania przeszłości, a nie autorytetu. Energia życia, od której dawna medycyna uzależniała zdrowie i życie człowieka, była różnie pojmowana. Starożytni Japończycy znali energię „ki”, Hindusi — „prane”, Polinezyjczycy — „manę”, amerykańscy Indianie zaś — siłę „orenda”.
Wielu badaczy rozwoju idei filozoficznych w twierdzeniu o energii życia widzi intuicyjnie „dostrzeganie” duszy ludzkiej. Jednak w wielu koncepcjach „energia życia” jest elementem panteistycznej wizji świata, w której bóstwo utożsamia się z całym Kosmosem. I nie ma w niej miejsca na Boga osobowego.
Starożytni Chińczycy wierzyli, że zdrowie człowieka zależy od energetycznej siły życiowej, która wypełnia cały wszechświat.
W Neijing, najstarszej medycznej książce świata, powstałej 45 wieków temu, autor zwany Koai Yu Chu napisał: „niezbędna, odwieczna energia, która rodzi wszystkie elementy świata i jest w nich (...), w niebie jest jedynie czymś ulotnym, na ziemi zostaje przetworzona w konkretną fizyczną istotę”.
Starożytni Chińczycy wierzyli, że w organizmie człowieka istnieją, znane w akupunkturze, kanały przepływu energii życiowej. Medycyna opierała się na znajomości pięciu elementów, z których złożony jest świat i człowiek, oraz na umiejętności utrzymania równowagi energetycznej ustroju jako całości. Te elementy to drzewo — wątroba, ogień — serce, ziemia — śledziona, metal — płuca, woda — nerki.
Związane są w jeden łańcuch tworzący koło. Każdy z elementów pomaga innemu ukonstytuować się, dzięki nieustannemu dążeniu do zmiany staje się niezbędnym warunkiem dla przetrwania każdego z pozostałych. Drzewo jest pokarmem dla Ognia, a kiedy Ogień gaśnie, pozostaje jedynie popiół, który staje się Ziemią, w której pojawia się Metal i inne minerały, a kiedy i te zostają rozpuszczone przemieniają się w Wodę. Elementy te mogą przeciwstawiać się sobie i w ten sposób niszczyć: Metal może ściąć Drzewo, Drzewo może rozsadzić korzeniami Ziemię, Ziemia może powstrzymać napór Wody, Woda może ugasić Ogień, a żar Ognia może roztopić Metal.
Antyczna chińska koncepcja mówi, że we wszechświecie stale oscylują dwie przeciwne, ale dopełniające się siły, które symbolizuje Tao. Podobnie w organizmie człowieka kanałami energetycznymi przepływa energia życiowa Qi. Może ona przyjmować dwojakiego rodzaju postać. Yin — siła pasywna, to pierwiastek żeński, symbolizuje noc, księżyc, mrok, ziemię, zimno, srebro, wodę, inercję i bierność.
Yang — siła aktywna, zatwierdzająca, symbolizuje pierwiastek męski, dzień, słońce, światło, niebo, ciepło, ogień, złoto, ruch i siłę twórczą. W odniesieniu do ciała ludzkiego sile Yin przypisuje się wpływ na kończyny, brzuch, formy kanciaste, a sile Yang — lewe kończyny, plecy, formy okrągłe. W walce obu sił przeważa na zmianę jedna lub druga. W stanie choroby te dwa elementy ulegają zakłóceniu, jeden bierze górę nad drugim.
Zadaniem akupunktury jest prowadzenie do równowagi, do Tao.
Od umiejętności wprowadzenia między nie harmonii zależy zdrowie człowieka.
Najstarszym indyjskim systemem filozoficznym, który ukazuje drogi troski o zdrowie, jest joga.
Traktuje ona psychikę i ciało jako całość. Wzajemnie się one uzupełniają i równoważą (homeostaza). Dążą one do wzmocnienia sił wewnętrznych, adaptacyjnych człowieka, które tkwią w organizmie i pomagają w osiągnięciu pełni zdrowia i równowagi, nie zaś tylko w uwolnieniu od choroby. Choroba (Wjadhi) uważana jest za jedno z zaburzeń psychofizycznych (wikszepa). Dlatego też w metodzie leczniczej jogi podstawowe znaczenie ma zachowanie właściwej postawy psychicznej, stanowiącej połączenie głębokiego odprężenia oraz czujnej otwartości, koncentracji i uwagi. Joga zakłada, że czynniki psychiczne odgrywają istotną rolę nie tylko w chorobach psychosomatycznych, lecz także w każdej innej chorobie, ze schorzeniami ostrymi włącznie. Zaburzenia czynności psychicznych zwiększają podatność organizmu na szkodliwe wpływy poprzez obniżenie ogólnej odporności, zakłócenie współdziałania poszczególnych narządów i obniżenie ogólnej sprawności organizmu jako całości. Według Patańdżalego istnieje pięć „destrukcyjnych stanów psychicznych” (kiesa): niewiedza, błędne pojmowanie rzeczywistości (awidja); wyobcowanie środowiskowe, życie niezgodne z prawami przyrody i społeczeństwa, których podstawą jest życzliwość (asmita); przywiązanie do czegoś lub kogoś, brak dystansu emocjonalnego do zjawisk, okoliczności, ludzi (raga) — pożądanym stanem jest beznamiętność (wiraga); niechęć, awersja (dwesza); fałszywe wyobrażenia o sobie (abhiniwesia).
Istotną leczniczą zasadą jogi jest dążenie do uzyskania takiej reaktywności układu nerwowo-mięśniowego i nerwowo-gruczołowego organizmu, jaka zapewnia zwiększoną odporność ustroju na działanie stresów powodujących chorobowe napięcie. Istotnym jest także przestrzeganie prawidłowej diety i pobudzanie naturalnych procesów wydalania, a gdy potrzeba, nawet stosowanie specjalnych lewatyw i kąpieli. Jednym z niezwykłych przejawów działania energii leczniczej jest w jodze tzw. budzenie kundalini. Jest to potężna energia, stworzona przez boginię Śakti.
Seria ćwiczeń oddechowych, medytacji i skupienia umysłu na pewnych ośrodkach kręgosłupa (czakramach) budzi kundalini i pozwala mu przemieszczać się po ciele człowieka.
Obudzenie kundalini wyzwala leczniczą energię o potężnej sile, która może okazać się niebezpieczna dla ucznia, gdy nie ma on wystarczającego przygotowania do jej przyjęcia.
Dlatego też niezbędna jest pomoc doświadczonego nauczyciela. Ta sama bowiem energia lecznicza może być użyta zarówno w leczeniu, jak i do czynienia zła, powodując poważne zaburzenia fizyczne, umysłowe i duchowe. Joga, praktykowana w Indiach od tysiącleci i traktowana często jak wiedza tajemna, także niesie z sobą niebezpieczeństwa.
Jeden ze współczesnych polskich propagatorów jogi pisze: „Stosowanie niektórych technik jogi powoduje podniesienie wibracji energetycznych w komórkach ciała, co wyzwala pewne siły duchowe mogące stanowić zagrożenie dla osoby do tego nie przygotowanej. Ich wpływ na organizm ludzki jest podobny do działania wzmożonego napięcia prądu na maszynę elektryczną — zniszczy i przepali jej zwoje, jeżeli maszyna nie zostanie przedtem przystosowana do przepływu podwyższonego napięcia. Podobnie, aby sprostać przepływowi sił duchowych, trzeba przedtem przetworzyć i przeobrazić całą strukturę psychiczną, a ponadto uodpornić i wzmocnić organizm. W przeciwnym razie siły te mogą stać się niebezpieczne dla zdrowia, równowagi i harmonii wewnętrznej”.
Współczesny język joginów przyjął terminy z fizyki, chemii, medycyny i psychologii. Stał się językiem bioenergoterapeutów.
Paramhansa Yogananda, który wszedł w stan mahasamadhi (ostatecznego świadomego wyjścia ducha jogina z ciała) w Los Angeles, w Kalifornii, w 1952 r., pisał, że uleczenia może dokonać tylko Energia Życiowa. Może być ona pobudzona przez „elektryzację ciała”, ustawianie kręgów, odpowiedni masaż (traktowane jako elementy jogi). Skutkiem takich zewnętrznych działań jest przywrócenie „harmonijnego stanu komórek przez chemizację krwi lub pobudzenie pewnych tkanek”.
Joga dotarła do współczesnego lecznictwa w postaci różnych technik relaksacyjnych. Powstało szereg ich odmian, dostosowanych do oczekiwań i możliwości współczesnego człowieka. Stąd obok tzw. jogi tradycyjnej mówi się o „eurojodze”, „jodze holistycznej”. Joga holistyczna jest adresowana do wszystkich, którzy mają pełne predyspozycje do właściwego funkcjonowania w różnych rolach społecznych, rodzinnych, emocjonalnych, lecz im się to nie udaje. Jest ona szkołą relaksu, medytacji, kontemplacji, oddychania, uczy szacunku dla własnego ciała i jego funkcjonowania. Trening w jodze holistycznej zawiera ćwiczenia medytacyjne, kontemplacyjne, relaksacyjne (heterogenne i autogenne), ćwiczenia fizyczne i gimnastyczne, prace z fantazjami kierowanymi i wyobrażeniami, masaż (heterogenny i autogenny), rozmowy o prawidłowym odżywianiu i głodówkach, próby przekonywania do wolności od palenia, nadużywania alkoholu, leków. Ma to w efekcie doprowadzić do pełnej harmonii wewnętrznej oraz harmonii pomiędzy środowiskiem wewnętrznym i zewnętrznym.
Propagując radża-jogę jako system leczniczy obiecuje się, że w wyniku jej stosowania dusza stanie się mistrzem fizycznych zmysłów ciała, mistrzem swego umysłu, a także mistrzem najgłębszych cech charakteru.
Radża-joga „sięga dalej niż współczesna neurofizjologia, głębiej w samą istotę umysłu”. Kilka minut dziennie praktyki medytacyjnej ma uczynić umysł spokojnym i zrównoważonym, pomóc w eliminacji bezużytecznych i negatywnych myśli, wpłynąć na obniżenie emocjonalnego napięcia i samopoczucie. Sympatycy jogi tantrycznej również wskazują na jej leczniczą siłę. W wyniku podjętej medytacji ciało ma stać się przenośnikiem tego, co jest poza nim, a energia seksualna — siłą duchową: „rodzisz się przecież jako ciało, żyjesz jako ciało, chorujesz jako ciało, leczą cię, dają ci lekarstwa, powracasz do zdrowia — też jako ciało”.
Energia sama w sobie jest neutralna. Gdy wyraża się biologicznie, jest seksem. Gdy wyraża się emocjonalnie, może stać się miłością, nienawiścią lub złością. Gdy wyraża się intelektualnie, może stać się nauką, literaturą. Gdy przechodzi przez ciało, staje się fizyczna. Gdy przechodzi przez umysł, staje się mentalna. Te różnice nie są różnicami energii jako takiej, lecz form jej manifestacji. Seks jest jedną z form energii obecnej w człowieku. To przez nią człowiek jest „wszystkimi jakościami”, „wszystkimi możliwościami”. Także w dziedzinie zdrowia.
Bliskie związki z buddyzmem, zwłaszcza zen, wykazuje terapia Gestalt, która wykorzystuje ciało jako obiekt projekcji. Ciało, umysł, uczucia, funkcjonowanie interpersonalne i duch są traktowane jako przejaw jednej esencji. Każda myśl, gest, napięcie mięśniowe, uczucie, przejęzyczenie, choroba — są traktowane jako istotne i znaczące oraz odnoszące się do „teraz”, aktualnie realizowanego istnienia. Do podstawowych zasad tej filozofii i terapii należy dziewięć zasad przekazanych przez Claudio Naranjo w Gestalt Therapy Now.
-
Żyj teraz. Zajmij się teraźniejszością, a nie przeszłością czy przyszłością.
-
Żyj tutaj. Zajmij się raczej tym, co jest obecne, a nie tym, czego nie ma.
-
Przestań wyobrażać sobie. Doświadczaj tego, co rzeczywiste.
-
Przestań niepotrzebnie myśleć. Zamiast tego, raczej zobacz i posmakuj.
-
Wyrażaj, a nie manipuluj, nie wyjaśniaj, nie usprawiedliwiaj, nie osądzaj.
-
Poddaj się temu, co nieprzyjemne, i bólowi, tak samo jak przyjemności.
-
Nie akceptuj żadnego „powinieneś”, z wyjątkiem tego, co naprawdę Twoje. Nie wielb żadnych fałszywych bożków.
-
Weź pełną odpowiedzialność za swoje czyny, uczucia, myśli.
- Poddaj się temu, jaki jesteś. Bądź taki, jaki jesteś. Terapia ta prowadzi przez samoświadomość do samoregulacji organizmu.
Myśl Wschodu była obecna, w większej lub mniejszej części, w wielu nowożytnych koncepcjach „energii życiowej”.
Franz Anton Mesmer (1734—1815), lekarz wiedeński, mówił o „magnetyzmie zwierzęcym”, nazywanym też „magnetyzmem żywotnym”. Wcześniej magnetyzm był znany braminom i fakirom w Indiach. Traktowany był jako uniwersalna siła życiowa, leżąca u podstaw każdego ruchu, każdej siły, wszelkiej energii. Magnetyzm miał być podłożem wszystkich widzialnych i niewidzialnych form, które są przyczyną wszelkiego procesu życiowego. Znajduje się ona we wszystkim: w pokarmach, w roślinach, w powietrzu, w promieniach słonecznych, zwierzętach i ludziach. Wdychając powietrze, wdychamy magnetyzm. Przyjmujemy go wraz z pożywieniem. Obcując z ludźmi wymieniamy z nimi magnetyzm. Mesmer opisywał magnetyzm jako „lotny fluid, który przenika cały wszechświat i ustanawia harmonię oraz wzajemny stosunek pomiędzy wszystkimi rzeczami, wpływa w podobny sposób na świat istot żywych”. Swobodny przepływ tych prądów owocuje zdrowiem; ich zablokowanie prowadzi do choroby. Uważał, że energia ta może być przyciągana przez magnesy i dłonie niektórych ludzi, i w nich magazynowana.
W roku 1874 komisja paryskich lekarzy orzekła, że chociaż Mesmer jest obdarzony silną zdolnością sugestii, to nie ma dowodów na istnienie fluidu magnetycznego. Okrzyknięto go oszustem. Jego zdolności uzdrawiania straciły moc na długo przed jego śmiercią.
Pod silnym wpływem teorii magnetyzmu był twórca nowożytnego spirytyzmu, Allan Kardec (prawdziwe nazwisko: Hippolyte Rivail). A. Kardec (1804—1869) rozróżniał w człowieku trzy elementy: duszę — ducha, czyli zasadę inteligentną, ciało — osłonę materialną oraz perisprit — „okołoduch”, lekką osłonę fluidyczną, będącą łącznikiem i pośrednikiem między duchem a ciałem. Przyjmował także reinkarnację, która „nie została bynajmniej przez Boga narzucona duchowi jako kara; jest potrzebna dla jego rozwoju. Doskonalenie się ducha jest owocem jego własnej pracy; nie mogąc w ciągu jednego cielesnego bytu zdobyć wszystkich moralnych i intelektualnych wartości, które go wiodą do celu, dochodzi do niego w drodze kolejnych egzystencji, z których każda posuwa go o krok dalej na drodze postępu”...
W 1848 r. sędzia amerykański J.W. Edmonds, spirytysta, opublikował rzekomą odpowiedź wywoływanych duchów na pytanie o rodzaje energii, za pomocą której porozumiewają się one z żyjącymi. Brzmiała ona: „Jest to elektryczność, ale o wiele doskonalsza od tej, którą znacie. Pierwsza i najniższa energia, która przenika ustrój ludzki, ma wpływ na jego tworzenie się i wzrost, jest tym, co nazwałbym pierwiastkiem wegetatywnym. Następna jest pierwiastkiem ruchowo-zwierzęcym, przenikającym cały układ nerwowy, tym, co nazwałbym instynktem. Dalszym jest pierwiastek duszowy, poruszający uczucia, tworzący wyobrażenia z wrażeń odbieranych i kojarzących się świadomie”.
Dla niemieckiego barona Karla von Reichenbach (1788—1869) energia życiowa była „siłą odyczną” (nazwa związana została z nordyckim bogiem Odynem i oznaczała wielką moc, która przenika całą Naturę). Twierdził, że obecna jest w magnesach, kryształach, ciele człowieka, słońcu, księżycu, gwiazdach i całym wszechświecie, a jej przejawem jest zarówno ciepło, elektryczność i tarcie, jak i reakcje chemiczne. Zmarł w wieku lat osiemdziesięciu, potępiony przez współczesnych.
Samuel Hahnemann (1755—1843), wolnomularz, który Jezusa nazywał „Arcyfantastą”, twórca homeopatii, mówił o „sile witalnej”, którą niekiedy nazywał „dynamią”. Nadał on nowej metodzie leczenia nazwę „homeopatia” (gr. „homoion pathos” = podobne cierpienie) wskazując na istotę terapii — zasadę podobieństwa. Taką samą myśl zawiera łacińska maksyma similia similibus curentur, czyli podobne (choroba naturalna wyrażająca się pełnią objawów) powinno być leczone podobnym (chorobą sztuczną, polekową o podobnej pełni objawów).
W homeopatii, oprócz zasady podobieństwa, istnieją trzy dodatkowe zasady:
-
zasada jednego środka leczniczego (unum remedium) — w danym czasie można stosować tylko jeden środek leczniczy dobrany zgodnie z nadrzędną zasadą podobieństwa;
-
zasada najmniejszej dawki (dosis minissima) — można podawać najmniejsze skuteczne dawki środka leczniczego zdolne doprowadzić do wyleczenia;
- zasada wzbudzenia środka leczniczego, czyli jego potencji (dynamis) — pozwala ona zamienić nieczynną materię w jej czynny, energetyczny odpowiednik i uwolnić z niej moc leczniczą.
S. Hahnemann w dziele pt. Organon opisał sposób przyrządzania środków leczniczych. Stwierdzał m.in.: „Ta szczególna zmiana w jakościach ciał naturalnych rozwija uśpione, przez to nie postrzegane, jakby spoczywające w ukryciu, dynamiczne (...) moce, które wpływają na zasadę życia, oddziałują na żywotność. Jest to osiągane przez mechaniczną czynność wywartą na najmniejszej cząsteczce za pomocą rozcierania i wstrząsania i poprzez dodawanie niezróżnicowanej substancji, suchej lub płynnej, która rozdziela jedne od drugich. Ten proces nazywany jest dynamizacją albo potencjonowaniem (rozwojem mocy leczniczej), a jego wytworami są dynamizacje lub potencje różnego stopnia”. Wierzył, że w procesie wstrząsania „chwyta się” do homeopatycznego środka kosmiczną „moc życia”.
Dr Voegeli, który współcześnie stosuje homeopatię, twierdzi, że działanie wyższych potencji ma naturę duchową. Najlepsze wyjaśnienie tej terapii daje hinduistyczna koncepcja filozoficzna Sankhya, według której człowiek posiada ciało fizyczne, ciało eteryczne ze specjalnym systemem przekazu energii oraz ciało astralne. Najwyższą formą energii człowieka jest jego duch, którego celem jest stawanie się coraz doskonalszym odbiornikiem impulsów boskich z kosmosu. Inny współczesny homeopata, J. Angerer, twierdzi, iż „w świętym akcie potencjalizacji moc uzdrowieńcza wyzwala się z więzów struktur ziemskich i przywraca w chorym organizmie harmonię”. Homeopatia znalazła swą kontynuację w tzw. medycynie antropozoficznej, autorstwa Rudolfa Steinera (1861—1925). Zanim ogłosił własną naukę — antropozofię, był teozofem. Teozofia, czerpiąc z tradycji indyjskiej, podała „szkic” budowy człowieka. Według niej kolejne elementy budowy ciała ludzkiego to „ciała”, czyli „powłoki” (kosa). Pośród nich najniższym ciałem jest organizm fizyczny ze swoją siłą żywotną (prana). Wyższym jest ciało eteryczne, w którym mieści się m.in. pamięć. Subtelniejszą powłoką jest ciało astralne (astrosom), w którym budzą się uczucia i afekty, a które nie ma określonej formy ani barwy. Niekiedy zabarwia się ono, tworząc indywidualną aurę, dostrzegalną dla jasnowidza — uzdrowiciela. Najsubtelniejszą powłoką człowieka jest ciało myślowe (mentalne). Jego substancja jest taka sama jak ta, z której tworzą się myśli. Ciało myślowe i astralne są ze sobą złączone („kama — manas”).
Podstawowym dziełem medycyny antropozoficznej jest książka R. Steinera pt. Geisteswissenschaft und Medizin (Wiedza duchowa a medycyna, wyd. Dornach 1961). Swe poglądy medyczne opierał na astrologii i własnym „poznaniu naukowo-duchowym”, które otrzymał w czasie medytacji. Był przekonany, że środki lecznicze w mikrokosmosie organizmu ludzkiego wyzwalają te same siły twórcze co „makrokosmiczne procesy planetarno-eteryczne” przy powstawaniu świata. Do przyjęcia tych sił zdolne ma być „ciało eteryczne” człowieka. Aby zwiększyć lecznicze działanie rośliny, poddaje się ją „siłom kosmicznym” lub działaniu „biorytmicznemu”. Steiner podał następującą wskazówkę: „Zadaniem dobrej i leczniczej wiedzy będzie znalezienie pewnych sił kosmicznych, które mogą powstać ze współdziałania dwóch kosmicznych nurtów kierunkowych na ziemi... Dobre będzie odkrycie, jak włączyć w służbę ludzkości pochodzące z dwóch stron kosmosu siły poranne i wieczorne”. Praktycznym następstwem tych wskazówek jest sadzenie, zbieranie i przerabianie roślin leczniczych wtedy, gdy gwiazdy znajdują się w „skutecznej” konstelacji wzajemnej. Przez poruszanie oraz rytmiczne ogrzewanie i chłodzenie mają być przechwytywane do leku kosmiczne siły twórcze. Antropozofowie wierzą, że przez proces potrząsania dany środek przejmuje siły kosmiczne, które następnie mogą być przekazane choremu dla wzmocnienia jego energii. D.D. Palmer, znany od 1895 r. jako „odkrywca” kręgarstwa, a więc systemu terapeutycznego opartego na założeniu, że przyczyną chorób jest nieprawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, mówił o „energii życia” jako „Wrodzonej Inteligencji”. Miała ona być „częścią tej Inteligencji, która wypełnia cały Wszechświat”.
Austriacki psychiatra Wilhelm Reich (1897—1957), twierdził, że odkrył największą tajemnicę wszechświata: pierwotną moc, która jest podstawą życia. Nazwał ją energią orgonalną (lub w skrócie: orgonem) i opisał jako energię obecną we wszystkim, co istnieje. Był przekonany, że jest ona wytwarzana przez słońce, a jej emanację wiązał z ziemskim polem magnetycznym. Energię tę można zmierzyć za pomocą elektrycznych mierników i można ją też zobaczyć jako szarobłękitne promieniowanie na kolorowym filmie. Reich, będąc uczniem Freuda, uwikłał się w politykę i próbował swoją teorią stworzyć pomost między poglądami swego mistrza i Marksem. Przez pewien czas mieszkał w Berlinie i w Kopenhadze, by w końcu osiąść w Oslo. Tam miało miejsce, w 1939 r., uroczyste ogłoszenie istnienia przenikającej wszystko energii, która ma moc kontrolowania zdrowia wszystkich istot i jest podstawowym składnikiem życia. Energia ta bowiem zawiera w sobie rozum i świadomie wpływa na istoty żywe, gdyż jest naukowym urzeczywistnieniem tego, co większość ludzi nazywa Bogiem. „Tajemnica Boga została rozwikłana — jest On energią!” — twierdził Reich. Nieco wcześniej, w 1933 r., ogłosił, że odnalazł pod mikroskopem podstawowe jednostki życia, które nazwał bionami. Przez „badania” bionów doszedł on do twierdzeń o wszechogarniającej energii. Gdy próbował skonsultować swoją teorię z Einsteinem, a miało to miejsce w styczniu 1941, został przez niego zignorowany. Według Reicha teoria energii orgonalnej miała zakończyć chaos panujący w nauce i połączyć ją w całość. Pisał on: „Ostra granica między fizyką i metafizyką została przełamana. Metafizyczna intuicja ma fizyczną podstawę: Bóg i kosmiczna energia są jednym. Nie istnieje różnica między nauką a religią, nauką a sztuką, fizyką i psychologią oraz astronomią i religią. Bóg i energia u podstaw istoty wszechświata — to jedność, centralna moc przenikająca wszystko. Kosmiczny Orgon nie jest mitem, jest podstawowym prawem przyrody”.
W późniejszych latach wsławił się eksperymentami, które miały ukazać moc i praktyczne zastosowanie jego orgonu — prowadził badania nad kontrolą pogody. Projektował też silnik OR, który miał być rewolucyjnym odkryciem technologicznym prowadzącym do „cicho funkcjonujących lokomacyjnych maszyn przyszłości. Silnik Energii Kosmicznej zastąpi maszynę parową i silnik elektryczny Zasilany będzie nieograniczonymi zasobami siły zawartej w Kosmicznym Oceanie Orgonalnej Energii, poruszy międzyplanetarne statki i pchnie cywilizację w nadchodzący Kosmiczny Wiek, uwalniając człowieka od bezowocnych prób przezwyciężenia grawitacji”.
W maju 1956 r., w czasie prowadzenia badań nad kontrolą pogody, Reich został aresztowany i osądzony za nielegalną sprzedaż „akumulatorów energii orgonalnej”, które specjalna komisja Ministerstwa Żywności i Leków Stanów Zjednoczonych po przebadaniu uznała za bezużyteczny złom, gdyż „energia orgonalna po prostu.. nie istnieje”. Skazano go na dwa lata więzienia, a wszystkie jego notatki i książki spalono. Piętnaście miesięcy później w więzieniu federalnym w Lewisburgu Wilhelm Reich zmarł na atak serca.
Poglądy Reicha, interpretowane na różne sposoby, są obecne w wielu teoriach wspomagających tzw. terapie Nowej Ery (New Age). Najczęściej nowe metody lecznicze związane są z próbą „całościowego” leczenia człowieka. Medycyna holistyczna (gr. holos = całość) oparta jest na jednoczesnym leczeniu umysłu, ducha i ciała, których wspólnym mianownikiem jest lecznicza energia. Odrzuca zajmowanie się jedynie objawami choroby. Powszechnie wskazuje się dziesięć tez, które charakteryzują medycynę holistyczną:
-
Całość jest czymś więcej niż tylko sumą części składowych — współczesna medycyna „koncentruje się na coraz mniejszych fragmentach ciała” i w konsekwencji „traci z oczu samego pacjenta jako istotę ludzką”. Człowiek to coś więcej niż mechanizm komórkowy czy molekularny.
-
Zdrowie to coś więcej niż brak choroby — to także dobre samopoczucie całej osoby w każdej dziedzinie, to „dynamiczna i harmoniczna równowaga wszystkich elementów i sił składających się na człowieka i otaczających go”.
-
Sami jesteśmy odpowiedzialni za to, że chorujemy czy też cieszymy się dobrym zdrowiem — należy uwolnić się od tyranii świata medycyny, sprzeciwić się „mistyce otaczającej zawód lekarza”, gdyż „uzdrowiciel wewnątrz nas jest najmądrzejszą, najbardziej złożoną, integralną jednostką we wszechświecie”, a więc „lekarza mamy zawsze w domu”.
-
Naturalne metody leczenia są lepsze od leków farmaceutycznych i zabiegów chirurgiczych — należy preferować środki mniej drastyczne: zmianę diety, stylu życia i postawy.
- Większość sposobów afirmacji zdrowia może mieć charakter holistyczny, jednak niektóre z nich są bardziej holistyczne same w sobie niż inne — istotą wyboru terapii jest zakwestionowanie medycyny konwencjonalnej. Pośród alternatywnych metod leczenia znalazły się m.in.:
— akupunktura i akupresura
— mają na celu odblokowanie i zmianę kierunku przepływu energii przez umieszczenie w ciele igieł (akupunktura) lub stosowanie ucisków (akupresura) na newralgiczne punkty ciała, tak aby skumulować uzdrawiającą energię;
— biofeedback — elektryczna stymulacja fal mózgowych w celu doprowadzenia do świadomej, celowej kontroli tych funkcji ciała, które zwykle są spontaniczne i poza świadomością;
— kręgarstwo — odnajduje przyczynę wszelkich dolegliwości w kręgosłupie, w jego odkształceniach i przemieszczeniach; osteopatia zajmuje się całym systemem kostnym ciała ludzkiego;
— homeopatia — „podobne leczy się podobnym”;
— irydologia — diagnozowanie na podstawie tęczówki, której ewentualne nieregularności wskazują na istnienie choroby w danym punkcie ciała;
— masaż holistyczny — przywraca ciału świeżość przez wyzwolenie zablokowanej energii dzięki kontaktowi fizycznemu (praktyki, takie jak orgonomia, integracja funkcjonalna, terapia strefowa, rolfing, do'in, shiatsu, terapia polaryzacyjna, usiłują na różne sposoby sprawić, „byśmy byli zdrowsi fizycznie poprzez wzmocnienie krwi i limfy, regenerację tkanki mięśniowej lub przez przywrócenie stawom kształtu, jaki chciała nadać im natura”);
— terapie żywieniowe (witaminowe, ziołowe, korzenne) — traktowane niekiedy jako element dodatkowy do innych metod leczenia, a tłumaczone holistycznie; — rozpoznawanie i leczenie psychiczne — może obejmować psychometrię (diagnoza poprzez trzymanie przedmiotu posiadanego przez pacjenta), jasnowidzenie, diagnozowanie mediumistyczne czy duchowe dokonywane z udziałem „duchowego przewodnika” (szaman, medium spirytystyczne, uzdrowiciele);
— terapie seksualno-mistyczne — obiecują pełniejsze zdrowie i mis- tyczne oświecenie poprzez rozliczne formy współżycia seksualnego (np. tantra joga).
-
Zdrowie wiąże się z ewolucją — postrzegane jest jako jeden z przejawów nastania Nowej Świadomości, Nowej Ery. Zdrowie holistyczne ma „ułatwić człowiekowi przejście w kolejny etap ewolucji”.
-
Istotą zdrowia jest zrozumienie energii, a nie materii — człowiek nie jest zlepkiem martwej natury, lecz stanowi układ aktywnej energii, do której należy się dostroić i dostrzec jedność z wszystkim, co istnieje.
-
Śmierć jest ostatnim etapem rozwoju — jest przejściem do innego stanu świadomości lub nawet złudzeniem. Powtarza się też, że „śmierć wobec nowego poglądu na zdrowie staje się przeżytkiem”.
-
Myśl filozoficzna i praktyki starożytnych cywilizacji są bogatym źródłem inspiracji do prowadzenia zdrowego życia — przedchrześcijańskie i przedtechnologiczne kultury posiadały holistyczne rozumienie zdrowia i holistyczną praktykę leczniczą. Biblię pomija się, gdyż zawiera ona niemonistyczny światopogląd.
- Ideę zdrowia holistycznego należy wprowadzać w strukturę społeczeństwa poprzez politykę społeczną — idee rodzą konsekwencje polityczne, a praktyka winna być wprowadzona i zaakceptowana urzędowo.
Przy badaniu źródeł założeń filozoficznych różnych metod medycyny holistycznej cytowane są zwykle trzy: filozofia przyrody, filozofia Wschodu oraz myślenie magiczne. Filozofia przyrody, badając relacje zachodzące między człowiekiem a przyrodą, postuluje ich wzajemny wpływ.
Filozofia Wschodu tworzy podłoże relacji człowiek — Bóg, przy czym człowiek postrzegany jest jako część Boga pojętego panteistycznie. Istotą tej nauki jest teza o harmonii z kosmosem, a podstawowe wyznanie wiary brzmi: „wszystko jest Jedno”. Myślenie magiczne oparte jest na odpowiedniej nauce o makrokos-mosie i mikrokosmosie. Zasada sympatii (która odgrywa zasadniczą rolę przy magicznych lalkach woodu) stwarza relację tam, gdzie nie widać żadnego związku przyczynowego, np. wyciągiem ze srebrnego ostu leczy się kłucie w boku. Przywołuje się niekiedy także terminologię chrześcijańską, np. twierdzi się, że Bóg działa w Nowym Testamencie „homeopatycznie”, gdyż Chrystus przez śmierć wyzwolił nas z mocy śmierci — podobne miało więc być uzdrowione przez podobne. W zależności od metody bioenergoterapeutycznej niektóre z prawd filozoficznych, „medycznych” czy magicznych są szczególnie wyakcentowane. Zasadniczo można przyjąć, że każda z bioenergoterapii zakłada możliwość wzajemnego oddziaływania energetycznego makrokosmosu i mikrokosmosu, przyjmuje istnienie uniwersalnej energii życia, a uzdrowienie traktuje jako przywrócenie równowagi i harmonii energetycznej.
Istnieje bardzo wiele rodzajów terapii, które odwołują się do teorii bioenergetycznej. Należą do nich m.in.:
strukturalna integracja (zwana rolfingiem), rozwinięta przez dr Idę Rolf; modelowanie (pattering);
technika Matthiasa Alexandra oraz metoda Moshe Feldenkraisa; leczenie metafizyczne; polarity; leczenie kolorami itp. Biorąc pod uwagę źródło leczniczej energii przekazywanej pacjentowi, można wyróżnić: samoleczenie bioenergetyczne, leczenie za pomocą energii odpowiedniego terapeuty i leczenie za pomocą energii kosmicznej „ściąganej” przez tzw. „kanałowanie”. Samoleczenie bioenergetyczne jest propozycją zakładającą pobudzenie w sobie, przez odpowiednie ćwiczenia wewnętrzne, nieczynnych dotąd źródeł energii zdrowia. Joga proponuje leczniczą energię zaczerpniętą z tzw. budzenia kundalini. Wedle znawców przedmiotu najważniejszymi dla fizycznego zdrowia człowieka są trzy czakry, które połączone stanowią trójkąt: sercowa, splotu słonecznego i okolic śledziony. Bezpośrednio do starożytnej „medycyny” hinduskiej jogi odwołuje się Ayurveda („ayu” = żyć, codzienne życie; „veda” = wiedza), zwana też „jogą małych palców”.
Świadomość jest energią przejawiającą się w pięciu podstawowych elementach, jakimi są eter (niebo), powietrze, ogień, woda i ziemia. Doskonałe zdrowie jest wynikiem zachowania równowagi pomiędzy tymi pięcioma elementami. Według mądrości Ayurvedy każdemu palcowi odpowiada jeden element. Każdy palec dłoni kontroluje jakiś element i odpowiednio nim manipulując można doprowadzić do wyrównania energii w organizmie. System gestów rąk i układu palców w czasie hinduistycznych obrzędów rytualnych, z których zostały zaczerpnięte te posiadające działania lecznicze, wzmacniające i profilaktyczne, nazywa się „mudras”.
Współcześnie żyjący jogin, Keshav Dev, dokonał wyboru „gestów, które leczą”, zwanych mudrami. Twierdzi on: „Ręce są jedną z najważniejszych części ciała. Twój los leży w twoich rękach i trzeba to wziąć dosłownie. Nie tylko dlatego, że linie na rękach wskazują przeszłość i przyszłość danej osoby, lecz przede wszystkim dlatego, że poszczególne palce posiadają całkiem osobne, własne funkcje i władzę wewnątrz organizmu. Kto tę władzę posiądzie, może zachować cielesne zdrowie i duchową radość”.
W 1974 r. powstała metoda samoleczenia, zwana Bioemanacyjnym Sprzężeniem z Mózgiem (BSM). Została opracowana przez Eugeniusza Uchnasta. Twierdził on, że aby sobie pomóc, wystarczy położyć dłoń na głowie, w miejscu, pod którym znajduje się ośrodek centralnego układu nerwowego „zawiadujący” chorą częścią ciała. Drogi tego ośrodka prowadzą do chorego miejsca poprzez rdzeń mózgowy i obwodowy układ nerwowy. Między trzymaną na głowie ręką a mózgiem zachodzi bioemanacyjne sprzężenie, które zasila braki energetyczne organizmu.
W leczeniu metodą psychotroniczną E.M. Monahana wykorzystuje się przekonanie, że w człowieku drzemią nieograniczone siły, dzięki którym jest on w stanie sam usunąć ze swego życia choroby, kalectwo, zmienić przykre sytuacje życiowe. Przy leczeniu tą metodą np. ślepoty wystarczy wybrać odpowiednie miejsce, zamknąć oczy, rozluźnić ciało, oddychać spokojnie i powtarzać w myśli: „Przez bezgraniczną potęgę mojej Nadświadomości i głęboką mądrość «wyższego Ja» rozkazuję, by zmobilizowane zostały ogromne zasoby energii, istniejące we mnie i poza mną, aby obdarzyć mnie światłem oczu”. Ćwiczenie powinno się przeprowadzać trzy razy dziennie. Metody te można uznać za narzędzie wzmacniania i transmitowania energii oraz wyzwalania wrodzonego duchowego potencjału człowieka. Poznajemy wówczas, że „energia podąża za myślą” i że przez „wewnętrzne dzieło alchemii symbolicznej i programowania umysłu możemy się poruszać po odmiennych stanach świadomości i wchodzić w nowe interakcje z własną nową rzeczywistością”.
Jak przyznał psycholog Jack Gibb: „Podstawowym założeniem, które większość z nas w ruchu medycyny holistycznej przyjmuje, jest to, że wszystkie niezbędne do stworzenia mojego życia rzeczy znajdują się we mnie samym (...). Wierzę, że jestem Bogiem, i wierzę, że ty też...”. Leczenie za pomocą energii bioterapeuty jest wykorzystaniem specyficznej energii danej osoby, niekiedy „wyjątkowo obdarzonej”, dla usłużenia ludziom chorym. Niektórzy bioenergoterapeuci twierdzą, że człowiek obdarzony szczególną mocą „nieświadomie emituje w ciało chorej osoby fale biomagnetyczne. Przenikają one ciało pacjenta i uzdrawiacz zwykle czuje objawy jego choroby. Umie nawiązać kontakt z jego wewnętrzną siłą życiową, intuicyjnie „nastawia się na odbiór” i... po prostu wie.
Bioenergetyce towarzyszy przekonanie o trójwarstwowej budowie tzw. aury człowieka. Pierwsza warstwa informuje terapeutę o stanie aktualnym organizmu, druga — jest warstwą emocjonalną, która informuje o przyczynach schorzeń, a trzecia — mentalna — informuje o stylu myślenia pacjenta. Jednym z systemów wyrównujących energię, a jednocześnie metodą „prostą i efektywną, przynoszącą głęboki relaks”, są polarity, czyli dar uzdrawiania za pomocą rąk. Twierdzi się, że poprzez polarity można uwolnić lub zrównoważyć energię innej osoby, angażując strumień siły życiowej, która w sposób naturalny przepływa przez ręce każdego człowieka. Gdy przekazuje się tę energię innej osobie, odczuwa ona „mrowienia, wibracje, wrażenia typu ciepła lub zimna, a czasem nawet pojawić się może pole magnetyczne”. Pośród rad dla potencjalnych uzdrowicieli wskazuje się, że najlepszym podejściem do polarity jest współuczestniczenie i identyfikacja z pacjentem, przepełnione sympatią, miłością i zaangażowaniem. I tak np., gdy „znajdujesz się w obecności osoby uskarżającej się na ból głowy, to możesz jej ulżyć w następujący sposób. Pocieraj energicznie dłoń o dłoń, aż poczujesz w nich gromadzącą się energię. Następnie swoją prawą dłonią dotknij karku pacjenta. Lewą rękę trzymaj w odległości 3 cm od jego czoła...itd.”.
Masowe zjawisko leczenia tą metodą w Polsce miało miejsce w latach 1978—1979, podczas wizyt Clive'a Harrisa.
Liczba zgłoszonych wówczas chętnych do udziału w spotkaniu z uzdrowicielem wynosiła 500 000 i 70 000 osób. Harris podczas swoich spotkań z pacjentami przyjmował każdorazowo 200 000 do 300 000 osób. Posiadane przez niego specyficzne właściwości, umożliwiające mu pełnienie roli uzdrowiciela, nabrały wówczas charakteru legendy.
Najczęściej stosuje się terapię za pomocą energii „ściąganej” z kosmosu. Bioenergoterapeuta „otwiera się” na strumień energii spływającej na niego z jakiegoś potężnego źródła, którego istoty nie jest w stanie pojąć. Kieruje tą siłą i przesyła ją do ciała pacjenta w zgodzie z jego osobistymi potrzebami. Zmiana widoczna jest nie tylko w jego ciele. Energia przenika go na wskroś i dokonuje także zmian w jego polu emocjonalnym i umysłowym. Przykładem takiej terapii może być japońska sztuka leczenia — Reiki. Kosmiczna uzdrowicielska energia Reiki może być przekazana pacjentowi tylko przez ręce Mistrza, który poznał tajemnicze symbole umożliwiające mu dotarcie do niej. Inną terapią tego typu jest leczenie kolorami.
Jak twierdzi Roland Hunt, członek Komitetu Biura Kosmoterapii, barwa czterech rzeczy decyduje, jakiego koloru brakuje danemu organizmowi. Są to kolory: gałek ocznych, paznokci, moczu i kału. Brakującą energię przekazuje się albo wewnętrznie — przez kolorowo spolaryzowaną wodę, albo zewnętrznie — przy użyciu kolorowego światła. „Oddychanie kolorem” wspomagane jest odpowiednią medytacją. Np. przy promieniu czerwonym odpowiedni tekst brzmi: „Promienie Rubinowe / Przepływajcie przeze mnie / Przepływajcie przeze mnie / Dodawajcie energii / Obiegowi mej krwi / Obiegowi mej krwi”. Uzdrowiciel prowadzący ową medytację mówi: „Wdychajcie te ocieplające, ożywiające Rubinowe Promienie, pochodzące z litego serca ziemi w górę przez stopy, przez nogi, aż do chorego miejsca” Istotną cechą pacjenta korzystającego z bioenergoterapii jest „otwartość na wszystko”, wiodąca ku minimalnemu zawężeniu jego „horyzontów energetycznych”. Skoro „wszystko jest Jednym”, to przeciwieństwa są czymś identycznym i nawet poglądy sprzeczne znaczą z gruntu rzeczy to samo...
I dlatego William Divine, przewodniczący Kalifornijskiego Towarzystwa Akupunktury, tłumaczy: „Przyprowadzamy jednego pacjenta i ogląda go pięciu różnych praktyków. Wysuwają pięć różnych diagnoz i żadna nie jest błędna”. Bioenergoterapeuta, jako ten, który przekazuje energię innym, musi być człowiekiem wewnętrznie zharmonizowanym. Dlatego też bioenergoterapeuci, aby sobie nawzajem pomagać w komasowaniu energii, niekiedy gromadzą się w małych wspólnotach na tzw. szkoleniach. Polegają one głównie na wyciszaniu się i medytacji. Jak twierdzą: „Wspólna medytacja ludzi o podobnym widzeniu świata to wzbogacająca wewnętrznie ogromna siła. Dosłownie czuje się wibrowanie powietrza”. Zapewniają, że wówczas „można dostrzec aurę, która unosi się nad poszczególnymi osobami i zlewa w piękną, złocistą kulę”. Zrzeszenia bioenergoterapeutów mogą przybierać różne nazwy lub korzystać z gościnności rozmaitych towarzystw. Są oni obecni w Centrum Ezoterycznym, Centrum Doskonalenia Człowieka, Centrum Medycyny Niekonwencjonalnej, Towarzystwie Bioceutycznym, Towarzystwie Psychotronicznym.
W Polsce elementy bioenergoterapii stosowano, od początku lat siedemdziesiątych XX wieku, głównie w kręgach radiestetów. Środowisko lekarskie ignorowało ten fakt.
Po pierwszym Ogólnopolskim Sympozjum Stowarzyszenia Radiestetów w Warszawie (wrzesień 1981 r.) przystąpiono do organizowania małej pracowni bioenergoterapii, wprowadzając m.in. ćwiczenia jogi, kurs polarity, rebirthingu i Medytacji Transcendentalnej.
Decyzją Zarządu Stowarzyszenia Radiestetów z dnia 14 VI 1982 r. została uznana Pracownia Bioenergoterapii, która podjęła się systematycznego przyjmowania pacjentów oraz organizowania Kursów Bioenergoterapii i Technik Radiestezyjnych Stosowanych w Diagnozie. Kursy te kończyło rocznie kilkuset nowych bioenergoterapeutów.
W 1983 r. powstała przy Stowarzyszeniu Radiestetów w Warszawie Biotroniczna Komisja Weryfikacyjna. Egzamin weryfikacyjny przewiduje m.in. ocenę wrażliwości radiestezyjnej, demonstrację własnego sposobu biomasażu, sprawdzenie posiadanych przez kandydata przyrządów radiestezyjnych.
Przyjęto następującą definicję bioenergoterapeuty: „Bioenergoterapeuta to człowiek posiadający dar przekazywania energii dobra w sposób skuteczny, a zarazem bezpieczny dla siebie i pacjentów. Ów dar nie musi być uświadomiony sobie przez bioenergoterapeutę, jak również nie musi on znać rzeczywistych mechanizmów przyczyny chorób i ich likwidacji”. W opracowywanym kodeksie etycznym bioenergoterapeuty czytamy m.in.: „Bioenergoterapeuta służy człowiekowi. Stawia nade wszystko dobro chorego i postępuje w myśl przysięgi lekarskiej. Przyświeca mu jej naczelne hasło primum non nocere (przede wszystkim nie szkodzić). Chodzi zarówno o zdrowie fizyczne, jak i psychiczne wynikające ze sposobu podejścia do choroby”.
Pomimo dobrych intencji samych terapeutów z bioenergetycznymi metodami leczenia wiąże się wiele zagrożeń. Proponowane współcześnie przez centra ezoteryczne i ośrodki „medycyny holistycznej” terapie są różnorodne. Sami terapeuci przestrzegają, że należy zachować niezwykłą ostrożność i roztropność przy korzystaniu z nich, by leczenie nie zamieniło się w kult oddawany obcym bożkom, sugestywnym uzdrowicielom lub magicznym przedmiotom.
Jean Verlinde, który spędził kilkanaście lat na praktykowaniu bioenergoterapii, obecnie zakonnik francuski, twierdzi, że „okultyzm to stały zestaw technik, które manipulują energiami naturalnymi, nieuchwytnymi dla nauk ścisłych. Jedną z nich jest uzdrawianie przy pomocy nakładania rąk, czyli magnetyzm (...). Doświadczenie fuzji, czyli wtapiania się w te energie, nie jest całkowicie neutralne. Wśród jednostek duchowych zamieszkujących poziomy energetyczne znajdują się i takie, których istnienie nie da się pogodzić z Osobą Jezusa Chrystusa, które nie są życzliwe człowiekowi (...). Wszystko tu «rozlewa się» nie tylko na wymiar fizyczny czy psychiczny, ale na cały wymiar duchowy mojego bytu.
Droga okultyzmu i mistyki przyrody niesie w sobie ryzyko całkowitego owładnięcia człowieka przez tę pokusę panowania i władzy (...). Stopniowo człowiek zostaje doprowadzony do praktykowania białej magii, staje się bezwolnym medium”. Dla wielu badaczy bioenergoterapii jest ona współczesną formą starożytnego szamanizmu. Autorytet w tej dziedzinie, amerykański antropolog Michael Harner, twierdzi: „Rozkwitający świat medycyny holistycznej cechuje się olbrzymią dozą eksperymentowania z technikami od dawna stosowanymi w szamanizmie: wizualizacja, odmienny stan świadomości, psychoanaliza, hipnoterapia, medytacja, pozytywne nastawienie, osłabianie stresu oraz umysłowe i emocjonalne wyrażanie woli zdrowia i uzdrowienia (...). Szaman to człowiek wkraczający w odmienny stan świadomości zależnie od swej woli, aby nawiązać kontakt z rzeczywistością zwykle ukrytą i wykorzystać ją w celu zdobycia wiedzy, siły lub udzielenia pomocy innym osobom (...). Szaman przemieszcza się między różnymi rzeczywistościami, jest magicznym atletą stanów świadomości (...) w sensie manipulowania mocą duchową, aby pomóc ludziom, aby umieścić ich w zdrowej równowadze”.
Dla chrześcijańskiej oceny bioenergoterapii, a zwłaszcza konkretnej metody leczenia, niezbędne jest uwzględnienie jej elementów składowych. Należą do nich m.in.:
-
Postawa terapeuty — pokora, świadomość jego ludzkich możliwości i naturalne pochodzenie środków, które stosuje. Niektórzy bioenergoterapeuci twierdzą, że ich możliwości lecznicze są nieograniczone. Wobec częściowych zawsze efektów medycyny tradycyjnej oświadczenia te brzmią niezwykle imponująco. Opowiadają o uzdrowieniach, które zakrawają na „cuda”, wskazują na „boską moc” terapeuty. Jeden z nich w wywiadzie przyznał: „Podczas seansu biorę na siebie ludzki ból, poczucie krzywdy, choroby i daję ludziom własną duszę. Czuję, jak zewsząd ogarnia mnie ciepło, nagle zyskuję wielką siłę miłości. Pod jej wpływem ustępują alergie, goją się rany, organizm zaczyna normalnie pracować. To stan emocjonalny, w którym leczył Chrystus — to moja droga”. Niepotrzebny jest Bóg, a Jezus okazuje się zwykłym bioenergoterapeutą.
-
Sposób pojmowania energii — aprobata jej naturalnych atrybutów, mieszczących się w ramach stworzenia.
-
Koncepcja osoby ludzkiej — chrześcijańskie określenie miejsca człowieka w świecie przyrody i jego relacji do Boga. Biblia wyraźnie stwierdza, że człowiek nie jest częścią Boga, jest Jego dziełem. Nie jest także igraszką sił kosmicznych, lecz ma wolną wolę, która pozwala mu wybierać między dobrem a złem.
-
Pojmowanie sensu cierpienia i choroby ciała — uznanie nadrzędnego miejsca zbawienia dla całości życia chrześcijanina. Niekiedy cierpienia są próbą dla człowieka. Kapelan szpitalny, ks. dr Fritz Laubach, pisze: „Mają one pomóc ludziom w nauce odważnego zawierzenia siebie potężnej dłoni Boga... Wiemy, że duchowa ciemność w cierpieniu Hioba była tak wielka, że oskarżył Boga. Bóg w swojej wielkiej dobroci nie dopuścił do upadku Hioba. Biblia pokazuje wyraźnie, że Bóg może dopuścić choroby w życiu swoich dzieci, które są dla wierzącego rodzajem próby wytrzymałości. Droga cierpienia Hioba uzasadnia słowa Jezusa: «Tego, co ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział»”. Czasem choroba jest rodzajem lekcji udzielonej człowiekowi: „Choroba w życiu wierzącego ma skierować jego wzrok na nadchodzącą chwałę Bożą i pomóc mu całkowicie świadomie trzymać się obietnic słowa profetycznego”. W Księdze Przysłów czytamy: „Nie bądź mądrym we własnych oczach, Boga się bój, zła unikaj: to ciału zapewni zdrowie, a pokrzepienie twym kościom” (Prz 3, 7—8). Ostatecznie chrześcijanie szukają zdrowia i uzdrowienia w Bogu. Biblia pisze o królu Asie, który „rozchorował się na nogi, jednakże nawet w swej chorobie szukał nie Pana, lecz lekarzy” (2 Krn 16, 12). Apostoł Paweł powiedział: „O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4, 6—7).
- Koncepcja zdrowia — poddanie woli Bożej, a wszelkich działań — hierarchii wartości człowieka wierzącego. Biblia nie sprzeciwia się medycynie i nie jest przeciwna środkom leczniczym. Gdy śmiertelnie zachorował król Ezechiasz, Bóg na jego prośbę przysłał mu proroka Izajasza, który wskazał sposób uleczenia: „Weźcie placek figowy i przyłóżcie do wrzodu, a zdrów będzie!” (Iz 38, 21). Gdy jednak Ezechiasz wyzdrowiał, nie oddawał chwały prorokowi Izajaszowi, ani też „plackowi figowemu” jako świetnemu środkowi leczniczemu, lecz za swoje wyzdrowienie dziękował Bogu:
„Nad którymi Pan czuwa, ci żyją, wśród nich dopełni się życie ducha mego. Uzdrowiłeś mnie i żyć dozwoliłeś! Oto na zdrowie zamienił mi gorycz. Ty zachowałeś mą duszę od dołu unicestwienia, gdyż poza siebie rzuciłeś wszystkie moje grzechy” (Iz 38, 16—17).
Apostoł Paweł napisał do chorującego Tymoteusza: „Samej wody już nie pij, używaj natomiast po trosze wina ze względu na żołądek i twe słabości” (1 Tm 5, 23).
Na temat wartości lekarza i lekarstwa mówi Księga Mądrości Syracha: „Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług, albowiem i jego stworzył Pan. Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie, i od Króla dar się otrzymuje (...). Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził (...). Dzięki nim się leczy i ból usuwa, z nich aptekarz sporządza leki, aby się nie kończyło Jego działanie i pokój od Niego był po całej ziemi. Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana, ale módl się do Niego, a On cię uleczy. Usuń przewrotność — wyprostuj ręce i oczyść serce z wszelkiego grzechu! Ofiaruj kadzidło, złóż ofiarę dziękczynną z najczystszej mąki, i hojne dary, na jakie cię tylko stać. Potem sprowadź lekarza, bo jego też stworzył Pan, nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny” (Syr 38, 1—8).
- Owoce podjętych działań terapeutycznych — zwłaszcza w sferze duchowej leczonego człowieka. W chorobie człowiek szuka ratunku wszędzie. Chrześcijanin nie może jednak sięgać po metody i środki, które byłyby świadomym odrzuceniem Jezusa. Najprostszym „sprawdzianem” poszczególnych metod leczniczych jest fakt nieustannej modlitwy chorego i jego decyzja zgody z wolą Bożą.
Należy pamiętać o słowach św. Jakuba Apostoła: „Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli! Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny! Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5, 13—15).
Dla człowieka pozostającego we wspólnocie wierzących ważne dla oceny poszczególnych koncepcji nowej medycyny są również wypowiedzi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
Wypowiadając się w czerwcu 1995 r. na temat „Nauki żywej etyki” zwanej też „Agni-jogą”, propagowaną w Rosji przez rodzinę Roerichów, Rosyjski Kościół Prawosławny podkreślił, że „prawosławiu obce są wyobrażenia o wszechświecie jako swego rodzaju systemie energetycznym i nie zna ono «praw ewolucji kosmicznej»”. Całkowicie nie do przyjęcia przez prawosławie jest także wyobrażenie o Wielkim Agni, „wtłaczającym dobroczynną energię”.
List Patriarchatu Moskiewskiego kończy się stwierdzeniem, że z uwagi na całkowitą niezgodność z prawosławiem „Nauki żywej etyki”, jej wyznawcy sami odłączyli się od Kościoła.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego przy okazji analizy Pierwszego Przykazania Bożego czytamy: „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim — nawet w celu zapewnienia mu zdrowia — są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności (...). Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywanie złych mocy, ani wykorzystywanie łatwowierności drugiego człowieka” (p. 2117).
Z badań socjologicznych przeprowadzonych w Polsce w roku 1989 wynika, że stosunek społeczeństwa polskiego do orientalnych ruchów religijnych i parareligijnych nacechowany jest daleko idącą tolerancją, a niekiedy nawet sympatią.
Ze wspólnotami inspirowanymi Orientem sympatyzuje 62,7% uczniów szkół średnich. A wśród ich członków dominują ludzie młodzi ze średnim lub wyższym wykształceniem. Obserwuje się przy tym przewagę mężczyzn, zwłaszcza w grupach zen.
Większość członków nowych wspólnot religijnych pochodzi z wielkich miast. Największym zainteresowaniem cieszą się orientalne ruchy religijne w środowisku studenckim. Badania międzynarodowe recepcji kultury Wschodu wykazują, że polscy studenci wyprzedzają swoich kolegów z innych krajów pod względem wiedzy na temat jogi, wegetarianizmu oraz medytacji.
Według danych z buddyzmem zen zetknęło się pośrednio lub bezpośrednio 67,7% studentów, z jogą prawie 90%, z krysznaizmem — 62,4%. A badania religijności Polaków z 1991 r. wykazały, że 89,9% badanych określa się jako wierzący, lecz jest to wiara niezwykle selektywna, skoro tylko 22,3% jest przekonanych, że śmierć jest przejściem do innego świata. Ujawniły także rosnący wpływ religii Wschodu na myślenie Polaków: np. 22,5% wierzy w reinkarnację. Także badania prowadzone przez European Value System Study Group (EVS), ogłoszone w 1993 r., wykazują narastający proces powstawania swoistej religijności, poza Kościołem.
O ile ok. 70% Europejczyków deklaruje wiarę w Boga jako siłę wyższą, to tylko ok. 40% uznaje Boga osobowego (w Polsce na 95% wierzących, 78% deklaruje wiarę w Boga osobowego).
W zmartwychwstanie ciał wierzy zaledwie trzecia część mieszkańców naszego kontynentu. Mniej więcej tyle samo wierzy w reinkarnację. Wiara w reinkarnację, według ww. badań, najwyższa jest w Islandii (32%), Polsce (32%), Północnej Irlandii (30%), Francji (24%), Wielkiej Brytanii (24%), na Węgrzech (21%), w Bułgarii (21%). Socjologiczne badania francuskie wskazują, że tylko 26% Francuzów uważa, że Jezus jest Synem Bożym, a 53% przyznaje, że prawie wcale (lub wcale) nie zaprząta On ich myśli. Jedynie 40% ocenia, iż Jezus odgrywa ważną (lub bardzo ważną) rolę w wychowaniu ich dzieci. Chrześcijaństwo na co dzień styka się we Francji z wrogością, wynikającą z ducha czasu, która jednak oszczędza inne religie (judaizm, islam, buddyzm), nawet wówczas, gdy zajmują one porównywalne stanowiska w kwestii obyczajów.
Ponadto zdumiewające jest i osobliwe, że jednocześnie Francuzi masowo poddają się irracjonalizmowi. W telepatie wierzy 71%, w astrologię — 60%, w „zaczarowanie” — 57%, w istoty pozaziemskie — 65%, w latające talerze — 56% respondentów.
Prowadzący badania stwierdzają, że „dusza Francuzów jest chora”.
Georges Gilson, emerytowany arcybiskup Sens, uważa, że „nowością tej sytuacji nie jest przechodzenie z chrześcijaństwa do niewiary lub racjonalizmu ateistycznego, ale odrzucenie wspólnoty Kościoła i próba wchodzenia na dziki i bez przyszłości teren sekt lub innych ideologii świeckich”.
Brytyjscy obserwatorzy życia religijnego mówią o „duchowym supermarkecie”, zjawisku układania sobie przez ludzi swoistej mozaiki wierzeń i obrzędów. W Wielkiej Brytanii regularnie praktykuje zaledwie 13% chrześcijan. Relikty przeszłości, jak szopki noworoczne, kolędy, zwyczaje rodzinne, występują równolegle z neopogaństwem, z astrologią, tarotem, terapiami New Age i medytacjami transcendentalnymi. Czymś zwykłym stała się fascynacja byłego katolika buddyzmem tybetańskim, który jednocześnie opowiada z dumą, że jego żona zasiada w radzie parafialnej miejscowego kościoła, dzieci uczęszczają do anglikańskiej szkoły, a o jego zdrowie dba pewien uzdrowiciel z sekty bon (przedbuddyjska religia Tybetu).
Często ma już za sobą fascynację ruchem Hare Kryszna, wsłuchiwanie się w buddyjskie mantry nagrane na taśmach z Tybetu lub religijną podróż do Indii. Kościół anglikański, w raporcie pt. Poszukiwanie prawdy, za swe największe zagrożenie uznał „koktajlową duchowość”.
Michael Nazir-Ali, biskup Rochester, przewodniczący grupy sporządzającej raport, pesymistycznie ocenia zjawisko rozdrobnienia wiary w społeczeństwie. „Najbardziej obawiam się — pisze — że taka prywatyzacja doprowadzi do zmniejszenia znaczenia religijnej wiedzy i doświadczeń, a w końcu do ich ostatecznego zaginięcia — w sensie zniknięcia religijnej tradycji i wspólnej ramy moralnej (...). Egzotyczny, duchowy supermarket nie stworzy zwartego systemu spajającego społeczność”. Zapowiada to dezintegrację społeczeństwa, porównywalną do ostatnich lat cesarstwa rzymskiego: dzisiejsi barbarzyńcy „to nie Goci, najeźdźcy z zewnątrz, ale siły działające od wewnątrz”.
Misja Wschodu na Zachodzie trwa.
Z Indii, Japonii i Tybetu przybywają do Europy i Ameryki kolejni guru, pod których kierunkiem pracują nad swoim rozwojem duchowym coraz liczniejsze grupy ludzi. Jednocześnie wielu opuszcza Zachód, udając się na Wschód, choćby czasowo. Co roku pół miliona młodzieży z krajów zachodnich podróżuje do Indii, Nepalu, Tajlandii w poszukiwaniu guru, koczuje na plażach, podejmuje przypadkowe prace, by zarobić na swoje utrzymanie. Efektem takich podróży są często nowe orientalne grupy religijne, które po pewnym czasie wkomponowują się we współczesną kulturę Zachodu. Próby stworzenia synkretyzmu kulturowego i religijnego myśli Wschodu z chrześcijaństwem niosą ze sobą deformację postaci Jezusa Chrystusa.
I tak na przykład Maharishi, założyciel Medytacji Transcendentalnej, kwestionuje sens i potrzebę cierpienia Jezusa: „Nie sądzę, żeby Chrystus kiedykolwiek cierpiał lub miał cierpieć (...). Jak mogło cierpienie być związane z Tym, który był wszelką radością, wszelkim szczęściem, który twierdził, że tym wszystkim jest?” Ruch Hare Kryszna zaprzecza boskości Jezusa, czyniąc Go jednym z półboskich manifestacji Kryszny. Jego członkowie wierzą również, że Jezus czcił Krysznę: „Jezus jest synem, Kryszna jest Ojcem, Jezus jest synem Kryszny”. Kult hinduski Self-Realization Fellowship, skoncentrowany na mistycyzmie, adaptował hinduizm do wielu terminów zachodnich: „Bóg Ojciec jest Absolutem u podstaw wibracyjnego stworzenia. Bóg Syn to świadomość Chrystusa (Brahma), który istnieje w ramach wibracyjnego stworzenia. Zewnętrzną manifestacją wszechobecnej świadomości Chrystusa jest Aum, Słowo, czyli Duch Święty”. Jezus nie jest jedynym Synem Boga, ponieważ jest wielu joginów — Chrystusów. Gdy żył na ziemi, praktykował jogę lub podobną medytację. Jest wcieleniem Elizeusza. Został ukrzyżowany, aby wziąć na siebie złą karmę innych. Jego zmartwychwstanie było tylko materializacją atomów, a nie realnego ciała. The Church of Scientology pragnie dokończyć dzieła Buddy, a swoją ofertę wyraża w terminologii zaawansowanej technologii. Jego założyciel, Lafayette Ronald Hubbard, pisał: „Chrystus był nosicielem informacji. Mogły one jednak równie dobrze pochodzić od boga, o którym mowa w Wedzie «Hymn do dziecka świtu»”.
Misja Wschodu na Zachodzie nabrała współcześnie formalnych kształtów. Już w 1950 r. w Colombo, z inicjatywy George'a Peirisa Malalasekera, założone zostało Światowe Stowarzyszenie Buddystów, które wywiera zasadniczy wpływ na kształt misji buddyjskich w świecie.
Od 1963 r. siedzibą tej organizacji jest Bangkok, a regularnie odbywane kongresy światowe poświęcone są głównie kwestii propagowania ideałów buddyjskich. Największą organizacją misyjną świata jest, według niektórych danych, indyjska Vishva Hindu Parishad (VHP). Według statutu główny cel VHP to „stworzenie zakonu misjonarzy, zarówno świeckich, jak i wyświęconych, aby propagować dynamiczny hinduizm, wyrażany przez różne religie i denominacje, jak buddyści, dżiniści, sikhowie, lingajaci etc., i głosić (...) duchowe zasady i praktyki hinduizmu w każdym zakątku świata”. Na sponsorowanej przez nią Konferencji Hinduizmu w Allahabadzie w Indiach 60 tysięcy uczestników usłyszało, że celem VHP jest eliminacja chrześcijaństwa i wprowadzenie hinduizmu jako religii światowej, co jest realizowane konsekwentnie i dynamicznie. Licznymi obawami napawa działalność wielu innych fundamentalistycznych i radykalnych organizacji hinduistycznych.
Sukcesy misji Wschodu na Zachodzie wielu przyjmuje spokojnie, widząc w tym przejaw wartościowych poszukiwań współczesnego człowieka, epoki wysoko rozwiniętych technologii. Pojawienie się nowych azjatyckich ruchów religijnych jest traktowane jako dowód na nietrafność tezy A. Comte'a o zanikaniu religii. Inni upatrują w tym zjawisku wzrost światowej roli kultury indyjskiej i szansę na jej nobilitację wobec kryzysu kultury Zachodu. Niekiedy głosy ostrzeżenia brzmią kategorycznie — McCandlish Philips stwierdza: „Demony ze Wschodu podbijają Stany Zjednoczone, a wraz z nimi czynią to rozmaite religijne i okultystyczne praktyki, które przez wieki mamiły ludy Wschodu”.
Kard. Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, analizując zwrot Zachodu ku religiom Azji, pisze:
„Areligijny i pragmatyczny relatywizm Europy i Ameryki może w Indiach uzyskać rodzaj konsekracji religijnej, która wyrzeczeniu się dogmatu może nadać godność szlachetniejszego lęku wobec tajemnicy Boga i człowieka. Z drugiej strony zwrot myśli europejskiej i amerykańskiej ku filozoficznej i teologicznej wizji Indii nasila relatywizację wszystkich postaci religijnych, która jest właściwa dla kultury hinduskiej (...). Pod hasłem spotkania kultur, relatywizm występuje tutaj jako prawdziwa filozofia ludzkości; ten fakt w sposób widzialny dodaje mu siły, której, jak się zdaje, na Wschodzie i Zachodzie nic nie może się oprzeć. Kto się mu opiera, ten sprzeciwia się nie tylko demokracji i tolerancji — czyli podstawowym imperatywom wspólnoty ludzkiej — ale nadto uporczywie trwa w przekonaniu o wyższości własnej kultury zachodniej i odrzuca spotkanie kultur, które jest stanowczym imperatywem chwili obecnej. Kto chce pozostać w wierze Biblii i Kościoła, jest odpychany u wejścia, pozostaje na płaszczyźnie kulturalnej na ziemi niczyjej; winien w pierwszym rzędzie odkryć «szaleństwo Boga», aby uznać w Nim prawdziwą mądrość”.
Paul Valéry (1871—1945), francuski poeta i eseista, zadał kiedyś pytanie — Czy Europa przemieni się kiedyś w to, czym jest w rzeczywistości: w mały przylądek kontynentu azjatyckiego?”. Czy może już żyjemy w Azjoeuropie?
Andrzej Zwoliński - Wielkie Religie Wschodu